
Kolej to nieustannie jedna z najbardziej popularnych form transportu na terenie kraju. I choć od kilku lat notuje się jej regres, to wielu rodaków wciąż nie wyobraża sobie długich tras autem głównie ze względów ekonomicznych. Właściwie nie ma co się dziwić, kolej jest tańsza i bardziej bezpieczna. Ale pomijając te dwa, oczywiście istotne aspekty, można mówić o kulturze podróżowania pociągami w Polsce? To niewątpliwie skomplikowana, a zarazem zabawna kwestia.
Pendolino jak kamień milowy.
Zapewne wszyscy jak dziś pamiętają przewał treści i dysputy toczącej się w kraju na wiadomość o pendolino. Epokowy widok miał swe miejsce w Krakowie, gdy podczas pierwszego kursu tego pociągu na miarę naszych czasów więcej osób robiło zdjęcia i nagrywało filmy, niż siedziało wewnątrz. Gród Kraka nie widział takich tłumów na dworcu od ostatniej wizyty papieża, ale rodzi się pytanie – skąd taki szał? PKP zaszalało. Nie był to tani interes, zwłaszcza, że wiązał się z kompleksową modernizacją torów. Swoje pochłonęła również zmasowana kampania reklamowa podkreślająca zalety korzystania z pociągu. Biorąc pod uwagę rozwój lotnictwa – lotniska istnieją w większości miast wojewódzkich, była to walka Dawida z Goliatem, trudno jednoznacznie określić czy zwycięska. Choć składy nowoczesne, prędkość zawrotna, warunki wprost ekskluzywne – to niestety nie wszystkich było stać na takie udogodnienia. Wysokość biletów i wiele promocji nie przyczyniły się znacznie do powiększenia liczby pasażerów. Wprost przeciwnie, ta liczba maleje, może nie w tempie zastraszającym, ale maleje. Różnice pomiędzy socjalistyczną lokomotywą, tak – tą gdzie w wagonach te klapy zawsze opadały są diametralne. Standardowa TLK jedzie z Gdańska do Krakowa w zależności od trasy i ilości stacji od 10-12h. Wspomniany pendolino zaś nawet około 5h. Rozwiązanie kuszące, ale jak wspominałem – nie wszystkich na to stać. Wiele osób woli się przemęczyć w kuszetce nocnym kursem i zaoszczędzić, to zrozumiałe. Jednak taka podróż wiąże się często ze stereotypami na kanwie której powstaje większość dowcipów.
Uff jak gorąco…

La Brigue Trenitalia Regional Train Rail- Cars
TLK to te sławne – niezniszczalne przedziały w których rozwiązuje się krzyżówki, walczy z oknem, jest się skazanym na odór skarpetek współpasażera… Czeka tam masa innych atrakcji dla duszy i ciała. Dla jednych za zimno, dla innych zbyt gorąco – dylematów jest wiele, co nie zmienia faktu, że pociągi i wspólne podróże były zaczątkiem unikatowych znajomości na lata. Można mówić wiele o wadach i zaletach, ale mamy do czynienia z jednymi i drugimi coraz rzadziej. Głównie ze względu na odświeżenie kolei przez PKP. Obecnie trafić na wysłużone i epokowe TLK to spory rarytas. Jeśli już trafimy w oczy rzuci się na pewno specyficzna drużyna konduktorska. Są to zazwyczaj mężczyźni będący na ostatniej prostej do emerytury. I pomimo redukcji etatów, odnowienia kadr – w sensie odmłodzenia dobrze, że chociaż oni mogą ze spokojem spojrzeć w przyszłość. Intercity i wspomniane pendolino to o wiele wyższy standard. No cóż – jakość wzrasta wprost proporcjonalnie do ceny, zatem nie ma co się dziwić. Tutaj drużyna konduktorska pachnie, wygląda i używa okrągłych zdań, zaś wagon restauracyjny stanowi wyższą klasę od przydrożnego – statystycznego Fast food’a. Klimatyzacja, bezprzewodowy Internet, mnogość rozwiązań oświetleniowych – to tylko te najważniejsze z zalet. I co ważne – klapy w toaletach nie opadają. Brak również wydawać by się mogło swego czasu – nieśmiertelnych przedziałów w liczbie miejsc – 8. Wagony są ujednolicone i przypominają układ tramwajowy. Rodzi się puenta – to nie pociąg tworzy klimat, to ludzie.